Parking nieopodal plaży, miasto Oostende,
Belgia.
Najtrudniej
spamiętać datę. Obstawiam, że około 21 sierpnia b.r., godzina 23:00.
Noc była
wietrzna, zwłaszcza, że znajdowaliśmy się paręnaście kroków od piaszczystej
plaży, którą zdradzieckie morze często zalewało. Aż dziw bierze, że w sierpniu
w strefie umiarkowanej może być chłodno, chłodniej niż myślisz.
Bluza i
spodnie obowiązkowo. Uważaj na oczy, piach fruwa w powietrzu.
-Zjedzmy
coś, obejrzyjmy film – zaproponowałem tacie, siedząc w samochodzie jednocześnie
chroniąc się przed szalejącym wiatrem.
-No, trzeba
by było. Tylko posprzątam i poszukam jakichś konserw.
Pełen
relaksu włączyłem laptopa, szukając godnej pozycji do naszej kolacji.
Niespodziewanie, ni stąd ni zowąd zjawia się radiowóz policji belgijskiej na
włączonym kogucie, bez sygnału. Zaparkowali przed nami. Wiesz, niczym nie
zawiniłem. A jednak poczułem się nieswojo. Nastał niepokój.
Mój ojciec
wyszedł z nimi porozmawiać.
-Co się
stało? – zapytał. Dwóch belgijskich policjantów nie potrafiło rozmawiać w
języku polskim (nic dziwnego), ale jeden z nich znał niemiecki. W ten sposób
udało im się porozumieć.
-Musicie się
stąd ruszyć. Jedźcie za nami.
-Panowie,
zatrzymaliśmy się tutaj, ponieważ nieopodal jest światło i stoi inne auto.
Czujemy się bezpieczniej właśnie w tym miejscu.
-Jedźcie za
nami – powtórzył.
Chcąc nie
chcąc posłuchaliśmy ich. Przejechaliśmy parędziesiąt metrów wzdłuż
opustoszałego parkingu. Policjanci zatrzymali się na kompletnym odludziu
pozbawionym światła.
-Tu będzie
dobrze, życzymy dobrej nocy – powiedzieli, po czym odjechali.
Niepokój nie
ustał. Poirytowani pytaliśmy siebie dlaczego wyprowadzono nas w przysłowiowe
pole? Wniosek?
Polakom za
granicą się nie ufa.
Najzwyczajniej
ktoś zgłosił na policję, że na parkingu stoi auto o polskich rejestracjach. Nie
było bowiem podobnych rejestracji – w dodatku otaczało nas zaledwie kilka aut,
z których każde stało w odległości około dziesięciu metrów od siebie.
Nie dziwię
się tym turystom. Po części sami jesteśmy sobie winni takiej opinii. Dlaczego?
Już przywołuję przykład.
Innego dnia,
nad ranem, przyszedł do nas młody chłopak, który wyglądał, jakby spotkało go
jakieś nieszczęście i rzeczywiście tak było. Okazało się, że podobnie jak my,
mówi po polsku.
-Przepraszam,
właśnie zauważyłem polskie rejestracje i przyszedłem z takim pytaniem: nie
widzieliście panowie moich ciuchów, tu, gdzieś w okolicy? Głupia sytuacja.
Przyjechałem motocyklem i cały bagaż zostawiłem przy pojeździe, na parkingu.
Niestety, ale zginął, a miałem tam dosłownie wszystko: wliczając w to
kombinezon do motocyklu, na którym mi najbardziej zależy (tłumaczył mniej
więcej, że gdzieś poszedł, pozostawiając go na pastwę losu) – mówiąc te słowa
rozglądał się wokół naszego auta, jakby nie do końca ufał nawet osobom mówiącym
w ojczystym języku. Wspólnie mierzyliśmy go wzrokiem.
-Niestety,
nic nie widzieliśmy, niech pan popyta ludzi w okolicy, może coś wiedzą.
-Dobrze,
przepraszam za kłopot – i poszedł.
-Smutna
sytuacja – stwierdziłem, na co ojciec spojrzał na mnie z uśmiechem i powiedział:
-Wierzysz
mu? Ostro imprezował, to i przepił bądź zgubił. Wstyd mu się przyznać, a i
tłumaczy się kiepsko. Jak to możliwe, pomyśl. Zostawić własny bagaż, w dodatku
tak drogi strój? Najśmieszniejsze jednak było jego zachowanie, bo wyraźnie
sądził, że to my zabraliśmy mu te rzeczy.
I wtedy
faktycznie pomyślałem o tym chłopaku inaczej. Lekkomyślność i tryb życia, który
określa człowieka jako włóczęgę. Być może jest jednym z tych, którzy tworzą
negatywną opinię o Polakach. Przynajmniej ja tak uważam.
Popatrz, jak
stereotypowo pomyślano o mnie i moim tacie za granicą. Lecz czy na pewno był to
stereotyp? Ktoś musiał utworzyć o Polakach złą opinię w świecie zewnętrznym. A
kto inny, jak nie my sami? Przykre.
Po tym
incydencie (mam na myśli spotkanie z policją) poczułem się tam jeszcze bardziej
obco. Chciałem wracać pomimo tego, jak bardzo podobało mi się Oostende –
architektura, okolica, ale także i atmosfera spokoju panująca wśród
mieszkańców, tylko nie wśród turystów zamieszkujących okoliczny hotel.
Szkoda, że
sam tego nie przeżyłeś, drogi czytelniku. Doświadczając takich incydentów na
własnej skórze zdajesz sobie sprawę, że bycie Polakiem nie daje powodu do dumy,
gdy przebywasz poza granicami własnego państwa. Sfera ta nie tyczy się tylko
społeczeństwa, ale i polityki.
Jak myślisz,
czy w UE nasz kraj i nasi przedstawiciele są poważani?
Ale oni nie
pokazali prostactwa na arenie międzynarodowej.
Nawet
jeżeli, zapewne w ograniczonym stopniu i nie mogło to mieć większego znaczenia na
opinię, reprezentują Rzeczpospolitą Polską. W którym kraju rządzący pozwalają
sobie na zniszczenie opinii? W żadnym. Tak naprawdę jesteśmy traktowani
małostkowo. Jako słabe państewko pośród wielu innych, bogatszych, gdyż rząd
trwoni skarby naszego kraju na rzecz większych. Jesteśmy coraz to mniej warci i
użyteczni. Nigdy nie będziemy tak poważani, jak to zdarzyło nam się dawno temu,
co wszystko zostało zapisane na kartach historii.
Nigdy?
A może
jesteśmy tym pokoleniem, które dokona niemożliwego w oczach wielu?
Wiesz, co w
polskim narodzie jest najcudowniejszego? Tak, rozumiem, że słowa te mogą
brzmieć niczym oksymoron. Polski naród i coś wspaniałego…nonsens, ale jest
pewien aspekt, który nas wyróżnia.
Jakkolwiek
źle by się działo, powstaniemy niczym feniks z popiołu, przyparci do muru
walczymy do samego końca. Wielka szkoda, że nie potrafimy zaniechać destrukcji
nim każdy z nas osobiście ją odczuje. Eksplozja czyni trwałe uszkodzenia.
Pamiętaj.
Polsko.
Tak mało
empatii.
Tak wiele
narzekań.
Tak mało
ochotników
Tak wiele niespełnionych
obietnic.
A gdyby tak
powyższe zdania uczynić sprzecznością?
Zdecyduj.
Odpowiadasz
nie tylko za siebie, patrioto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz