Esej "Boże Narodzenie przeciętnego konsumenta kultury masowej" autor: Maciej Buchwald

Boże Narodzenie obchodzone jest na całym świecie przez  blisko dwa miliardy ludzi nie tylko chrześcijan, ale także tych swobodnie związanych z religią lub nawet agnostyków i ateistów. Co sprawia że święta są tak bardzo popularne i dlaczego właściwie je obchodzimy? W czym tkwi fenomen tych dni? Mimo, iż samo Boże Narodzenie nie ma żadnego uzasadnienia historycznego czy biblijnego. Potwierdzę to podając kilka moim zdaniem najistotniejszych powodów.

Jednym z najbardziej zagadkowych dla mnie jest fakt, iż obchodzi się owe święto 25 grudnia lub 7 stycznia chociaż Biblia nie podaje żadnej dokładnej daty. Jedynie głosi, że „ W tej samej krainie byli też pasterze , przebywający pod gołym niebem i strzegący nocą swych trzód. Nagle stanął przy nich anioł Jehowy i (…) rzekł do nich (…), Narodził się wam dzisiaj wybawca, którym jest Chrystus Pan” (Łukasza 2:8-11).  Z biblijnego opisu  wynika, że Jezus urodził się w przybliżeniu  na początku października. W Betlejem w grudniu i styczniu jest stanowczo za zimno by pasterze mogli nocować pod gołym niebem wraz ze swoimi trzodami. W tym okresie spędzali je do zadaszonych owczarni.

Kolejnym powodem  są słowa Jezusa.  Nakazał on swoim naśladowcom obchodzić wyłącznie jedno skromne święto mające na celu upamiętnienie jego ofiary jaką była śmierć na krzyżu (Łukasza 22:19-20). Natomiast  nigdy nie wspomniał o świętowaniu jego narodzin. Należy przy tym także zaznaczyć, iż ewangeliści Marek i Jan ani razu  nie poruszyli tematu narodzin Chrystusa.

Zmuszony jestem również wspomnieć o tym, że żadne źródła historyczne nie potwierdzają, żeby pierwsi chrześcijanie obchodzili narodziny Jezusa Chrystusa. Jednak  wiadome jest dla nas to, iż upamiętniali oni  jego śmierć (1 Koryntian 11:23-26). Natomiast  Boże Narodzenie zaczęto świętować dopiero 300 lat po narodzinach zbawiciela.

Jako ciekawostkę chciałbym jeszcze wymienić kilka wydarzeń historycznych. W połowie XVII wieku w Anglii parlament zabronił obchodzenia tego święta a kilka lat później taki sam zakaz wprowadzono w Stanach Zjednoczonych przez Sąd Generalny Massachusetts. Dowiadujemy się o tym  z książki Stephena Nissenbauma „The Battle for Christmas”  wyjaśnił on iż „Kojarzenie narodzin Jezusa z dniem 25 grudnia nie ma uzasadnienia ani biblijnego, ani historycznego.” Wyjaśnił także, że dla żyjących w  Massachusetts purytan „Boże Narodzenie było zwykłym pogańskim świętem, urządzanym pod przykrywką chrześcijańskiej uroczystości.”

Wspomnę jeszcze, że początki owego święta nie należą do chlubnych. Bowiem sięgają one czasów starożytnego Rzymu wraz z jego obrzędami ku czci boga rolnictwa  Saturna i bóstwa słońca zwanego Sol Invictus. Toteż  antropolodzy są zdania, iż przedchrześcijańskie zwyczaje i wierzenia związane z pradawnym odrodzeniem słońca zostały z czasem poświęcone Chrystusowi.

Dlatego nie powinniśmy się dziwić, że zanika religijny aspekt święta, które jest oparte na tak łatwo podważalnych podstawach. Mityczna otoczka świąt jest budowana  bardziej na zimowym nastroju i komercyjnej wizji, aniżeli na upamiętnianiu narodzin dzieciątka Jezus. Klimat Bożego Narodzenia tworzy przede wszystkim sektor handlowy, poprzez specjalną oprawę muzyczną, tradycyjne wigilijne potrawy,  toteż specyficzny nastrój towarzyszący tym dniom stał się tworem czysto komercyjnym dla którego wymiar religijny jest jedynie tłem, nieodgrywającym głównej roli.

 Każdy z nas ma wyobrażenie idealnych świąt kreowanych właśnie poprzez filmy, muzykę a także reklamy. Z tego powodu wiele osób czuje się być skołowanym, ponieważ obchodzą oni święta, które często są postrzegane przez nich jako najważniejszy okres w roku, ale tak naprawdę nie zdają sobie sprawy dlaczego przykładają do nich tak wielką wagę. Otóż ulegają oni swoistej presji potęgowanej przez otaczające ich realia. Społeczeństwo musi, więc na nowo przemyśleć swoje „świąteczne szaleństwo”, ponieważ w dzisiejszych czasach ich istota nie jest już tak łatwo zrozumiała jak dla naszych przodków. O wiele łatwiej jest odnaleźć się w tych dniach przeciętnemu konsumentowi kultury masowej, aniżeli osobie zaangażowanej religijnie, która stara się znaleźć  w nich głęboki wymiar wiary. Tymczasem ten wymiar nie istnieje, jest jedynie tworem ludzi a dokładniej ich naturalną potrzebą a archetypem świąt było wcześniej wspomniane pogańskie zwyczaje, które są najlepszym wyrazem ludzkich potrzeb i obaw. 

Moim zdaniem fenomen Bożego Narodzenia polega  na pewnej potrzebie jaką odczuwa większość z nas. Jest to wyidealizowany okres, którego potrzebujemy by mentalnie odciąć się od czasami trudnej i szarej rzeczywistości. Daje nam to w pewnym sensie odpoczynek od wizji zła tego świata. Tworzy ułudę miłości, dobroci i odradzającej się nadziei pod postacią  narodzin dzieciątka Jezus, tak nam potrzebnej. W ciągu tych kilku dni odrzucamy istnienie wszechobecnych  problemów, w pełni oddajemy się świątecznym przygotowaniom oraz cieszymy się ciepłem rodzinnym i właśnie to wytchnienie jest tak istotne dla naszej kultury. Potrzebujemy go zwłaszcza w grudniu, ponieważ dni są wtedy najkrótsze. a rozświetlenie go tysiącami światełek przynosi nam radość i walczy z naszą jesienno-zimową depresją.  Dlatego nie zgodzę się ze zdaniem wielu osób twierdzących, że Boże Narodzenie umiera, traci swoją moc i wartość, ponieważ ludzie zapominają o jego religijnym aspekcie. Nie mogę się zgodzić z ich zdaniem, gdyż cały nastrój i przesłanie jakie niosą święta są od dawna zapisane w naszej kulturze i psychice. Jednak fakt, że zmieniają ona swoją postać na bardziej komercyjną i nastawioną na konsumpcję, jest jedynie znakiem naszych czasów, postępu jaki poczyniliśmy, toteż pluralistyczne społeczeństwo musi  przeinterpretować je na własny sposób, tak by czuć się podczas nich dobrze i by mogło się w nich odnaleźć. Jednak ideały i ułuda pozostaną niezmienne, dając nam pewien posmak szczęścia i magii. Dzięki nim czujemy się trochę jak w bajce. Dlatego nawet ja będąc zdeklarowanym ateistą  muszę się przyznać, iż daje się ponieść (oczywiście wyłącznie w pewnym stopniu) świątecznemu nastrojowi.

2 komentarze:

  1. Mimo, że zgadzam się wieloma tutaj postawionymi punktami, to jednak nie potrafię nigdy zrozumieć braku wiary w cokolwiek i zaprzeczeniu istnienia czegokolwiek ;) Człowiek bez tej nadziei, że jednak istnieje jakaś energia, osobowy bóg, bezosobowy, życie po śmierci, wędrówka poza życiem, staje się tylko umysłem, zapomina o tym, że jednak ta dusza istnieje, że warto się zatrzymać, popatrzeć w nią i coś może zmienić. Ja sam nie mogę zdeklarować, że wierzę w jedynego Boga, w te wszystkie ludzkie dogmaty. Nie.. nie wierzę, bo człowiek tak naprawdę już dawno zapomniał czym jest religia, zaufał ludziom, którzy tworzą iluzje "religii" (islam, chrześcijaństwo itp.). Jednak wierzę, że wszechświat to nie tylko materia. Że jednak jest miejsce na tą mistyczną energie, którą sami możemy zbadać... Jeśli tylko się zatrzymamy w tej gonitwie jaką jest życie. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem zdania, że istnieje jakaś siła, ale nie potrafię jej określić i nazwać Bogiem, bo nie wiem, czy byłbym bliżej prawdy niż obecnie. W to, że istnieje coś nadzwyczajnego, coś ponad ludzką miarą chyba każdy wierzy...nawet zwyczajne wróżby i zabobony, choć zbliżone są do iluzji.

      Usuń