wtorek, 17 maja 2011

"Nadzieja"

Wyruszyłeś synalku zdobywać serca najpiękniejszych istot na tym świecie;
przygrywawszy na lirze oglądałem okazałą Ci matczyną miłość.

Śmiałeś opuścić rodzinne progi,
uciekłeś od wspomnień związanych z ciepłym domem,
traktujesz matkę niczym
kulę u nogi,
nikt nie droczy się z dziewczynką
mającą w ręku pluszowego misia
o oklapniętych uszkach.
Nikt nie śmie namierzać sąsiada z sypialnego okna
prymitywną bronią
tak popularną wśród rąk wioskowych łobuzów.

"Tato, niedługo mam urodziny" - tak ochoczo wypowiadałeś te słowa
z wiosny na wiosnę.
Zima przemija, a Ciebie nadal brak.

Nie opuszcza mnie jedyny stan.
Nadszedł wraz z Twoim zniknięciem.
Czekam na dzień,
w którym równie szybko odejdzie.

Nie okazał się on złudny,
jak miłość okazywana kobiecie,
jak mżawka zapowiadająca deszcz,
jak dżuma...szczęście.

Zdążyłeś synalku wraz ze mną uronić łzy
nad miejscem spoczynku własnej matki,
lecz będąc napojony osiągniętymi szczytami
wiesz, jak wygląda jutro,
wiesz, że jesteś jego panem,
wiesz, że przynosisz ze sobą umierające szczęście
w oczach mych.

Takim Cię widzę, synalku.
Oswajasz niespokojne serca wśród dam,
wśród mężczyzn hartujesz odwagę,
stanowisz uosobienie
tarczy,
na której widnieje znak:
"ja, dom, my".

Z tego powodu dumnie dzierżysz ją na swych barczystych plecach,
ślesz mi uśmiechy,
zapewniasz
"tato, będzie dobrze".

Darzę cię zaufaniem takim, na jakie mnie stać,
Dostrzegam w mych wnukach iskrę tętniącej nadziei,
bo nie od dziś wiadomo, że jest tak,
iż gdy jeden kwiat więdnie, drugi musi wstać,
zarazić swą promienną barwą inne.

Pozwól małym
dojrzewać w dobru
tak bardzo niewinnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz