Zaciskam pięści, powieki, muskuły,
by zrównać ten ból, który sam wyrządzam,
lecz moje podłe instynkty wyczuły,
że chwil szczęśliwych bardzo wielu doznam,
zaczynam wygasać, brak nadziei stwarzać,
czuję kłucie w sercu, stoję na cierpienia wieńcu,
w końcu upadam, nie pierwszy raz, doskonale to wiesz,
zawiodłem Cię, z karą dla mnie się nie śpiesz,
bardzo chciałbym podarować Ci uśmiechów koszyk cały,
idealnie mnie znasz, nie jestem w tym uczuciu stały,
wyciągasz do mnie swą delikatną rączkę,
zakładasz mi na codzień różowe okulary
zakładasz mojemu szczęściu obrączkę,
wierzysz, iż w miłości jestem wytrwały,
zerkasz urokliwie przez swe piwne oczy,
zapewne nikt Twej urody nigdy nie przeoczy,
potrafię mówić szczerą prawdę,
nawet, gdy głęboko upadnę.
Czy bolało Cię,
gdy spadałaś z błękitnego, świetlistego nieba,
ja w to wierzę,
że takich aniołów jak Ty nam tu trzeba,
umacniasz mnie w tej ścieżce zwanej życiem,
każdą porażkę znoszę donośnym wyciem,
czy ten ból jest tak bardzo konieczny,
stwarzasz dla mnie azyl wieczny,
gdy mogę z Tobą porozmawiać,
całkowicie się wygadać.
Zastanawiam się nad tego wiersza sensem,
gdyż w pisaniu wierszy mistrzem nie jestem,
czy nie lepiej byłoby powiedzieć Ci paru słów szczerze,
być może się boję, bądź w niespodzianek moc wierzę,
każdy następny dzień mnie przeraża,
skrzydlaty anioł to zauważa,
a wtedy zaczyna się opowieści rozdział pierwszy,
stroję Cię w oczach, na kształt moich wierszy,
uśmiecham się znów do Ciebie,
by znów być z Tobą,
na niebie.
Ej. wakacje 2010r. A ten niby dla Asi był ?! ;>
OdpowiedzUsuńAg.